[center]Nie ma co owijac w bawelne, trzeba po prostu zbojkotowac ZAiKS! Mowiac wprost jest to instytucja opierajaca sie o niejasne, absurdalne przepisy, ktore w ogole nie maja przelozenia na rzeczywistosc. Mozna odniesc wrazenie, ze jest to instytucja praktycznie zlodziejska, pobierajaca wyimaginowane kwoty nie orientujac sie kompletnie za co. Dodatkowo blokuje skutecznie rozwoj nie tylko niezaleznej, ale jakiejkolwiek sceny muzycznej w Polsce.
ZAiKS to przestarzaly, pokomunistyczny moloch liczacy jedynie zyski i nie przejmujacy sie kompletnie niczym innym poza kasa. A mozliwosci zarabiania w Polsce ZAiKS ma olbrzymie – ogranicza ich jedynie liczba pracownikow, ich pazernosc i kondycja fizyczna (ile klubow zdolaja obskoczyc i ilu ludzi obciazyc oplatami), bo przewazajaca wiekszosc muzykow w Polsce ma nieuregulowana kwestie praw autorskich, ze wzgledu wlasnie na brak jasnych przepisow. Panuje opinia, ze ZAiKS to typowy polski przyklad na kolko wzajemnej adoracji, klike trzymajaca sie razem i dzielaca sie zyskami, w ktorej panuje kolesiostwo, korupcja i nepotyzm. Naprawde malo istotna jest w tym momencie 90-letnia "tradycja", ktora szczyca sie pracownicy ZAiKSu.
Najbardziej wyraznym przykladem jest tu pobieranie oplat przez ZAiKS na poczatku lat 90-tych od… piratow! W tamtym czasie w Polsce trudno bylo z legalna dystrybucja, wiec szerzylo sie nielegalne kopiowanie plyt i kaset. ZAiKS zwietrzyl w tym interes i zaczal pobierac oplaty od wszystkich, ktorzy tak czy siak nielegalnie przeciez kopiowali. Byla to dzialalnosc calkowicie nielegalna i zlodziejska, jednak dzis nikt juz niestety o tym nie pamieta. Lista tego typu dzialan jest bardzo dluga. Wystarczy wspomniec probe wymuszenia wylacznosci na zespole Brathanki.
W czerwcu tego roku miala miejsce tez inna kuriozalna sytuacja: ZAiKS nie chce zaplacic zaleglego podatku VAT. Oplata wraz z odsetkami urosla do kwoty 300 mln zl, a dodatkowo Komisja Europejska naciska na Polske by ta uregulowala kwestie podatku VAT w kontekscie ZAiKSu. Co najgorsze, rzad wobec protestu prezesa tej instytucji, ktory zada umorzenia zaleglosci jest dosc spolegliwy. Co jeszcze gorsze rzad np. nie chce umorzyc dlugow polskich szpitali, wiec dlaczego niby mialby to zrobic w przypadku ZAiKSu...
No a jak wlasciwie mamy w Polsce grac muzyke z poszanowaniem prawa? Oczywiscie mozemy zamowic sobie winyle za granica, jednak tutaj musimy liczyc sie z olbrzymimi kosztami przesylki i drogimi plytami, a do tego czas oczekiwania na przesylke tez jest zdecydowanie za dlugi, zwlaszcza jesli ktos gra regularnie. Mozemy kupic oryginalna plyte CD, jednak wielu utworow i albumow po prostu nie dostaniemy w Polsce, bo nie sa u nas wydawane.
Dodatkowo nie mozemy przeciez kupic na CD pojedynczych trackow, jedynie cale albumy. Przez nieuregulowane prawo wytwornie i sklepy miedzynarodowe ignoruja i dyskryminuja Polske, tak jak w przypadku Beatportu, na ktorym zwyczajnie nie kupimy wielu utworow, ze wzgledu na brak zaufania wobec klientow (kupisz utwor a portal nie ma gwarancji, ze nie zaczniesz go rozprowadzac nielegalnie, jesli nie ma stosownych przepisow). Polska przez to jest traktowana na rowni z krajami trzeciego swiata, gdzie nie ma zadnych regulacji w kontekscie praw autorskich.
Faktycznie, jakby sie przyjrzec sytuacji na rynku muzycznym to niewiele roznimy sie od panstw takich jak Rosja czy Bialorus. Na pewno w kazdym razie blizej nam do wschodu niz do zachodu. Kluby czesto nie reguluja kwestii muzycznych, automatycznie zrzucajac odpowiedzialnosc na muzykow. Z kolei ci ostatni nie zarabiaja tyle, by kupowac oryginalne plyty i oplacac jeszcze instytucje panstwowe za mozliwosc publicznego odtwarzania.
Zdarzaja sie tez sytuacje, takie jak ta, w ktorej uczestniczyl niestety moj znajomy. Organizowal mala impreze, na ktorej mial leciec podklad muzyczny. Jednego dnia, podczas przygotowan przyszedl pan z ZAiKSu, ktory zapytal jaki typ imprezy bedzie sie odbywal i jak dlugo event bedzie trwal (zadnych pytan o muzyke!). Po otrzymaniu tych informacji strzelil kompletnie wyimaginowana kwota kilkuset zlotych, po czym po negocjacjach zjechal o polowe (!). Ĺťeby bylo smieszniej dnia drugiego przyszedl pan ze ZPAV (Zwiazek Producentow Audio Wideo), ktory wymyslil sobie jeszcze inna kwote za mozliwosc odtwarzania muzyki na imprezie. Na to organizator zdenerwowal sie i zapytal, komu w koncu, ile i za co ma placic. Pan stwierdzil, ze zorientuje sie w sprawie, po czym nikt z ZAiKSu, ani ze ZPAV juz sie nie pojawil…
Mysle, ze ta sytuacja obnaza w calosci patologie i bezsensownosc przepisow (albo raczej ich braku) panujace na polskim rynku muzycznym. Dj-e i organizatorzy to przeciez de facto najwieksi sprzymierzency ZAiKSu, jednak instytucja ta nie mysli w sposob logiczny. Dj-e prezentuja muzyke, ta lepiej sie sprzedaje i wieksze sa zyski z ochrony praw autorskich. Urzednikom wydaje sie jednak, ze lepiej jest utrudniac zycie muzykom, blokowac ich dzialania, a przeciez z artystow wlasnie zyja!
Jesli ZAiKS czepia sie dj-ow, to w takim razie powinien zrobic cos w zwiazku z moimi sasiadami z parteru, ktorzy skazuja na sluchanie disco polo caly blok. Przeciez to tez jest publiczne odtwarzanie, wiec powinni placic! Najgorsze, ze nie wiadomo jak dlugo jeszcze bedzie sie ciagnac ten koszmarny, polski absurd.
A oto i kolejny, najwiekszy bodaj nonsens (jeszcze wiekszy? niemozliwe…): wyobraz sobie, ze jestes poczatkujacym dj-em. Odkladasz mnostwo pieniedzy na sprzet (kilka tysiecy zlotych), ciulasz kazda zlotowke by kupic kolejne swieze produkcje kierujac sie swoim gustem i doswiadczeniem zbieranymi przez lata. Oczywiscie kilka lat poswiecasz dodatkowo na cwiczenie umiejetnosci i lapanie kontaktow w klubach. W koncu nadchodzi wyczekany moment – grasz w duzym klubie dla kilkuset osob muzyke, ktora kochasz. Grasz juz kilka godzin, powoli budujesz nastroj, ludzie szaleja na parkiecie, impreza sie rozkreca, a tu nagle np. ok. godziny trzeciej w nocy wpada ekipa policjantow, zamyka Ci case’a, zaklada kajdanki i zabiera do aresztu. Okazuje sie, ze nawet jesli kupiles utwory na portalach typu Beatport czy Juno wydajac setki, a moze i tysiace zlotych to nie ma to znaczenia – jestes traktowany na rowni z typem na targowisku sprzedajacym plytki po 15 zl lub z gosciem, ktory po prostu kradnie sciagajac z Internetu utwory z programow p2p, ktore potem gra na imprezie zarabiajac pieniadze.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze takie sytuacje, jak ta wspomniana wyzej zdarzaja sie od czasu do czasu w Polsce (ostatnio w styczniu tego roku). Nie mozemy wiec spokojnie zrelaksowac sie i potanczyc w spokoju na parkiecie, bo impreza moze w kazdej chwili sie zakonczyc. DJ nie moze skupic sie na graniu, bo musi byc czujny i w razie czego byc przygotowanym do ewentualnej ucieczki!
Sytuacje reguluje licencja Creative Commons, o ktorej szerzej bedziecie mogli przeczytac w wakacyjnym numerze DJmaga. Rozwiazanie to na zachodzie jest juz standardem, jednak i tam nie jest rozowo. Niemozliwe jest bowiem takie doprecyzowanie przepisow, by ktos kto wykona np. cover jakiegos remiksu, w ktorym dodatkowo pojawia sie sample z jeszcze innego kawalka wiedzial dokladnie komu i ile ma placic. Dlatego poszczegolne sytuacje sa najczesciej uzgadniane miedzy artystami, a Creative Commons stanowi podstawe, od ktorej rozpoczyna sie proces regulacji praw autorskich.
O chciwosci ZAiKSu, a jednoczesnie bezmyslnosci pracownikow tej instytucji swiadczy pobieranie oplat od odtwarzania utworow na licencji CC. Proceder ten zostal niedawno przerwany, a jeden z pracownikow ZAiKSu grubo sie tlumaczyl, przepraszajac za „wypadek przy pracy”, a wg mnie za zwyczajna chciwosc i glupote.
Oczywiscie wiele tez zalezy od nas – zwyklych sluchaczy szanujacych dobre dzwieki. Jesli zaczniemy wspierac inicjatywy takie jak pierwszy polski sklep internetowy skylarka.pl, vinylworld.pl czy smstep.pl, kupujac choc kilka wyjatkowych dla nas produkcji, z pewnoscia z czasem postrzeganie Polski przez Zachod sie zmieni. Jesli chcemy normalnej, zdrowej sytuacji na rynku muzycznym w Polsce, zacznijmy od siebie, ale wymagajmy tez od panstwa jakis decyzji w tym temacie. Wiecej informacji znajdziecie na aa.zaiks-stop.v.pl.[/center]
by Ftb.pl